niedziela, 3 marca 2013

In vitro - czego broni Kościół Katolicki?

Oglądałam dziś wywiad dotyczący metody in vitro nagrany dla programu DDTVN. Stacji tej zazwyczaj nie oglądam, bo niewiele ma mi do zaoferowania. Na wywiad natknęłam się przypadkowo. Jestem do tego stopnia zaskoczona tym, co usłyszałam, że ponownie postanowiłam zrobić wpis o tej metodzie.

Zacznę od filmu Grzegorza Brauna pt. "Eugenika" (TUTAJ), w którym pokazane jest na czym polega metoda "In vitro" oraz w jakich warunkach przechowywane są "gorsze" zarodki, które nie nadają się do implantacji - plastikowe beczki napełnione ciekłym azotem. Ponad tysiąc zarodków polskich rodziców pozostawionych w takich warunkach. Na jak długo? Co się z nimi stanie? Nie wiadomo - w Polsce nie ma prawa, które by to regulowało. Zachecam do obejrzenia filmu.

Wspomniany wywiad powstał niejako w odpowiedzi na słowa księdza Longchampsa de Berier (szczegóły TUTAJ), który publicznie wypowiedział się na temat konsekwencji tej metody. Do studia zostali zaproszeni rodzice dzieci poczętych metodą in vitro oraz pani 'ekspert'. 

W moim odczuciu zrobiła się z tej rozmowy nagonka na Kościół Katolicki, który został przedstawiony jako nierozumny, przekraczający wszelkie normy i granice oraz stygmatyzujący dzieci poczęte tą metodą. Zostali skrytykowani księża, którzy mają odwagę głośno mówić o tym, co ta metoda za sobą niesie i jaki jest zasadniczy problem, który uniemożliwia Kościołowi opowiedzenie się za nią. 

Dlatego ja chcę stanąć w obronie Kościoła i spróbować przedstawić ten koronny argument, dla którego Kościół nie może zaakceptować takiego sposobu poczynania nowego życia. Bo nie ma to nic wspólnego ze stygmatyzowaniem dzieci poczętych w jej efekcie. Te ani nie są przez Kościół potępiane ani odrzucane. Rzecz bowiem nie dotyczy dzieci już narodzonych. Problem rozbija się o sam sposób ich poczynania, czyli "na szkiełku"zamiast pod sercem matki. Oraz o te wszystkie dzieci w stanie zarodkowym, które zostały poczęte, a nienarodzone. Które nie zostały wyselekcjonowane do wstrzyknięcia. Które zostały albo zniszczone albo są mrożone i przechowywane w ciekłym azocie - w warunkach godzących w godność człowieka. Kościół ma obowiązek stać na straży każdego poczętego życia! I dobrze, że stoi.

Tego problemu - poczętych a nienarodzonych (zamrożonych) własnych dzieci, nie widzą ani zaproszeni rodzice, nie widzi pani 'ekspert', nie widzą prowadzący redaktorzy. Wypowiadają się natomiast o Kościele jako o okrutniku, który nie rozumiejąc problemu, w imię niewiadomo jakiej polityki, staje na drodze szczęścia tym rodzinom. W stronę Kościoła padają zarzuty: "to zaczyna mieć znamiona szczucia rodzin z tymi dziećmi", "jest potrzebny rozumny dialog na ten temat, natomiast nie szczucie na nas", "Kościół strzela w swoje owieczki". Jedna z zaproszonych pań śmiało zadaje pytanie: "Dlaczego wszystkie inne religie chrześcijańskie... dopuszczają te metodę na pewnych zasadach, a Kościół Katolicki oparty na tej samej Księdze - Piśmie Świętym, nie dopuszcza. Czemu ta polityka Kościoła jest tak niezrozumiała dla nas - bo to jest niezrozumiale dla nas, skąd tyle agresji?".

Pani 'ekspert' wypowiada się następująco: "my jako stowarzyszenie otrzymaliśmy bardzo dużo listów jako reakcja na wypowiedź księdza profesora. To były listy z dużym ładunkiem emocjonalnym. Listy od rodziców dzieci z in vitro, ale także listy od zdeklarowanych katolików, którzy zgadzają się z doktryna Kościoła i którzy w tych listach solidaryzują się z nami, z rodzicami dzieci z in vitro. Powiedzieli: to jest już za dużo, zostały przekroczone normy, jest nam wstyd za to, co się stało. Przyszedł jeden bardzo ważny list, bardzo piękny list od kobiety, która jest osobą głęboko wierzącą, która poddała się zabiegowi in vitro, bo nie miała innego wyjścia, i którą w trakcie przygotowań do zabiegu, jak i w trakcie ciąży wspierał ksiądz bioetyk, mówiąc jej, ze to życie, które w niej rodzi, które się w niej rozwija jest cudem Boskim. Czyli widać, ze są też księża normalni" - stwierdza. Po czym dodaje, że po tym jak urodził się tej kobiecie synek, chciała go ochrzcić, ale po wypowiedzi księdza profesora, podjęła decyzję, ze jednak go nie ochrzci, bo ma tego dosyć. 
Nie wiem czy jest potrzebny tutaj jakikolwiek komentarz. Chyba tylko jeden: poplątanie z pomieszaniem. Nie wiem jak można być głęboko wierzącą i zgadzać się z doktryną Kościoła, czyli wiedząc jaką moc mają Sakramenty, nie ochrzcić własnego dziecka. A ksiądz bioetyk? rozumiem, ze można wspierać i prowadzić kobietę podczas ciąży, która jest efektem in vitro. Ale wspierać ją podczas przygotowań do zabiegu? Nie odradzić jej? Coś mi tu nie gra.

Wytłumaczeniem tutaj byłoby jedno. Odpowiedź jednego z rodziców na na końcowe pytanie redaktora: "czy państwo rozumieją jakikolwiek argument przeciwników in vitro?". Odpowiedź brzmi: "nie". 
I tu chyba mielibyśmy meritum. Tylko czy da się nie rozumieć tego, że własne dzieci trafiają do zamrażarek?... Czy jest możliwa aż tak mała świadomość osób poddających się temu zabiegowi? Czy jest możliwy brak zainteresowania, co stanie z pozostałymi poczętymi dziećmi? Nie mogę w to uwierzyć.  

Wspomnianej rozmowy można wysłuchać TUTAJ. Martwi mnie to, że takie informacje kierowane są często do odbiorców, którzy krytycyzmem się raczej nie wykazują. Którzy chłoną jak gąbka to, co mówi się w telewizji i przyjmują jako prawdę absolutną. Niestety zostaje im przedstawiony wypaczony obraz Kościoła.

Rozumiem rodziców pragnących poczęcia dziecka. Zdaję sobie sprawę jak wielkim cierpieniem jest niemożliwość jego poczęcia. Cel jednak nie uświęcą środków. I o tym trzeba mówić. Nie po to, by potępić tych, którzy na zabieg in vitro się zdecydowali, ale po to, by uchronić tych, którzy tę możliwość rozpatrują.

I warto powiedzieć jeszcze o niezwykle skuteczniej metodzie leczenia niepłodności - o naprotechnologii:
Naprotechnologia - naturalna metoda leczenia niepłodności
Małżeństwa pragnące potomstwa mają alternatywę. Nie muszą pchać się w in vitro, w faszerowanie kobiety hormonami, w poczynanie swojego dziecka w warunkach zupełnie mu niesprzyjających. nanotechnologia jest szansą. I to bardzo skuteczną.





5 komentarzy:

  1. Alu, całkowicie się zgadzam. W tak zwanych mainstreamowych mediach aż roi się od uproszczeń, przekłamań, nagonki na Kościół katolicki i katolików. Dlatego nie oglądam TV, nie czytam płytkich portali z pseudo newsami i tanią sensacją, wyłączam mój mózg w tej wojnie informacyjnej, komercyjnej, sprzedajnej. Musimy działać, ewangelizować, tłumaczyć i życiem pokazywać, co to znaczy być katolikiem.

    Dzięki Alu za artykuł.

    Chwała Panu. Ania A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjne ujęcie tematu. Kawa na ławę. Dzięki. A TVN rzeczywiście podsuwa niezłą papkę. Wiele wypowiedzi, które przedstawiają nijak się mają do moralności, etyki, normalności.Z dystansem i rezerwa trzeba do ich niusów podchodzić. Choć zdaję sobie sprawę, ze dla niektórych to chleb codzienny i wszytko przyjmują bezkrytycznie. Tak jakby myślenie bolało.

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Szczęśliwi' rodzice dzieci z in-vitro na antenie TVP 1:
    http://pytanienasniadanie.tvp.pl/12840011/wyznania-rodzicow-dzieci-z-in-vitro

    Jak można być szczęśliwym wiedząc, ze pozostałe poczęte dzieci siedzą albo w zamrażarce albo w beczce z ciekłym azotem???

    OdpowiedzUsuń
  4. Podaje linki do stron o naprotechnologii, która jest ogromną szansą na poczecie dziecka bez obciążeń jakie niesie za sobą in vitro:

    http://ekai.pl/wydarzenia/x14636/naprotechnologia-szansa-na-dziecko-bez-in-vitro/

    http://naprotechnologia.wroclaw.pl/

    http://www.fronda.pl/a/skad-tyle-szumu-wokol-in-vitro-gdy-naprotechnologia-jest-skuteczniejsza,28035.html

    http://www.dr.diecezja.tarnow.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=106&Itemid=149

    http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/rodzina/odkryjmy_dla_siebie_naprotechnologie.html

    http://nowy.tezeusz.pl/blog/203080.html

    http://swroch.archpoznan.pl/naprotechnologia

    http://napro.webd.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za ten artykuł:)

    OdpowiedzUsuń